miraż miraż
1154
BLOG

O niebezpiecznych cechach GMO

miraż miraż Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 27

Technologie modyfikowania genetycznego organizmów posiadają kilka śmiertelnie niebezpiecznych właściwości, których nie ma żadna inna rozwinięta przez ludzkość technologia, włączając w to sektor nuklearny, chemiczny i elektroniczny.

Nieodwracalność. Genetycznie zmodyfikowany gatunek, raz wprowadzony do środowiska, pozostanie w nim na zawsze. Nie można go wycofać, tak jak wycofuje się przestarzały model telefonu komórkowego lub energochłonną lodówkę. Nie można go wyłączyć jak elektrownię atomową. Uprawiane na masową skalę transgeniczne rośliny rozprzestrzenią się poza uprawy i wymieszają z naturalną roślinnością.

Samopodtrzymywanie. Materiał genetyczny w organizmach żywych reprodukuje się. Jeśli kiedyś, wskutek nowych odkryć, uznamy że dany transgeniczny gatunek jest szkodliwy dla ekosystemu, nie będziemy mogli liczyć, że środowisko samo się z niego oczyści. Ta właśnie cecha odróżnia in minus uprawy GMO od najbardziej nawet toksycznych skażeń chemicznych bądź radioaktywnych. Sarin, radioaktywny jod, ropa naftowa rozkładają się po jakimś czasie. Przyroda uporała się z katastrofami takimi jak Bhopal, Exxon Valdez lub Czarnobyl, choć w ostatnim przypadku pełne oczyszczenie zajmie setki lat. Tymczasem syntetyczny materiał genetyczny będzie się namnażał dopóki istnieje życie na Ziemi. Możemy bez cienia przesady powiedzieć, że GMO jest pierwszą żywą technologią. Ze wszelkimi tego konsekwencjami.

Nieprzewidywalność. Organizmy żywe są produktem ewolucji idącej w grube setki milionów lat. Mechanizmy wzajemnego oddziaływania genów w danym organizmie, ich włączania i wyłączania, transportu międzygatunkowego np. poprzez wirusy, ekspresji genów, jej sprzężenia ze środowiskiem, są niewyobrażalnie skomplikowane. Nie posiadamy w tej chwili żadnego modelu matematycznego, umożliwiającego choćby jakościowy opis tych procesów na poziomie ekosystemów. Współczesna matematyka i fizyka, z których jesteśmy tak dumni, są wobec ewolucji niczym dziecięcy kijaszek do dłubania w błocie.

W przypadku technologii elektronicznych, nuklearnych, chemicznych dysponujemy dobrą podbudową teoretyczną i równaniami, które pozwalają nam kontrolować co się dzieje i przewidywać wiele własności układów, nawet jeśli nie zawsze jesteśmy w stanie ściśle te równania rozwiązać. Najpierw się liczy a potem sprawdza doświadczalnie. Tak stworzono Ogólną Teorię Względności i Model Standardowy Cząstek Elementarnych testowany w cyklotronach, tak też skonstruowano bombę atomową. Wedle tego wzorca nauka dopracowała się swoich największych osiągnięć. Tymczasem w genetyce nikt nie jest w stanie nic policzyć ani przewidzieć, bo nie ma teorii oddziaływań międzygenowych. I póki co nikt nie jest w stanie sobie takiej teorii wyobrazić, ze względu na ogromną wielkoczynnikowość, nielokalność i nieliniowość ekosystemu. Mało tego, nie mamy genetyki teoretycznej nawet na poziomie organizmu, nie rozumiemy przecież procesów nowotworowych i nie umiemy ich leczyć metodami genetycznymi. Jedyne co medycyna potrafi tu zdziałać to trucie i naświetlanie.

To co utarło się nazywać testowaniem GMO polega na tym, że obserwuje się roślinę na poletkach doświadczalnych przez okres kilku lat i na tej podstawie wyciąga wnioski o jej nieszkodliwości. Nie ma to nic wspólnego z metodą naukową. Można by takie zachowanie porównać do orzekania o nieszkodliwości materiałów rozszczepialnych na podstawie obserwacji rud uranu w przyrodzie, bez zrozumienia podstawowych pojęć reakcji łańcuchowej i masy krytycznej. Lub też z przeprowadzaniem eksplozji termojądrowej nie dysponując wiedzą czy czasem wydzielona moc nie okaże się porównywalna ze słoneczną, doprowadzając do zagłady Ziemi.

Niepodatność na sterowanie. Po wprowadzeniu GMO do ekosystemu warunki środowiskowe ulegną w końcu zmianie na tyle istotnej, że spowoduje ona w transgenicznej roślinie włączenie dotychczas nieaktywnego genu, który wejdzie w oddziaływanie ze sztucznie przeszczepionym; lub wirus, od których roi się w przyrodzie, wprowadzi do komórek rośliny własne DNA. Niech skutkiem tego będzie, na przykład, wydzielanie substancji toksycznej dla jakiegoś gatunku bądź jakakolwiek inna zmiana równowagi ekologicznej, powodując reperkusje rozchodzące się niczym kręgi na wodzie. Jakie narzędzia będziemy mieli do dyspozycji w razie takich powikłań? Nie można wycofać roślin, nie można zastopować działania zmodyfikowanego DNA, nie można usunąć gatunku z przyrody. Co nam pozostanie?

Technologie genetyczne mogą być rozwijane jedynie w ścisłej i bezwzględnej izolacji od ekosystemu i wyłącznie przez instytucje naukowe pod międzynarodową kontrolą w reżymie podobnym do Międzynarodowego Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Atomowej, nie zaś przez korporacje działające w logice doraźnych korzyści, eksternalizacji kosztów i w warunkach ukrywania informacji.

Radzę rozważyć powyższe kwestie zanim poprze się GMO na fali naiwnej wiary w naukę, pobudzanej niezmordowanym działaniem różnych lobby a nie mającej nic wspólnego z racjonalnym myśleniem. W imię ochrony ekosystemu wydajemy ciężkie pieniądze na redukcję emisji CO2, w tym samym czasie konstruując ekologiczną bombę zegarową, która raz puszczona w ruch, nie może być zatrzymana.

miraż
O mnie miraż

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie