miraż miraż
1549
BLOG

Dwa błędy logiczne w myśleniu o Smoleńsku

miraż miraż Polityka Obserwuj notkę 40

Ci którzy wyśmiewają hipotezę zamachu w Smoleńsku zapominają o dwóch kluczowych faktach.

1. Postępowanie dowodowe jest całkowicie pod kontrolą Rosji. Wyniki sekcji, badania kadłubu, odczyty aparatury z wieży kontroli lotów, zapisy czarnych skrzynek, wszystko to przechodziło najpierw przez ręce rosyjskie a dopiero potem polskie. Powoływanie się na takie czy inne informacje zawarte w tych materiałach i wykluczanie na ich podstawie hipotezy o sprawstwie Rosyjskim w katastrofie przeczy logice, gdyż zakłada to, co należy wykazać. Aby bowiem w ogóle uznać przekazane nam materiały za wiarygodne, nie zaś za stertę sfabrykowanego śmiecia, należy przede wszystkim założyć, że Federacja Rosyjska nie miała interesu w ich fałszowaniu.

2. Stosunki z Polską są dla Rosji elementem większej całości – polityki wobec byłych prowincji imperium sowieckiego i to w tej perspektywie należy widzieć jej potencjalne zyski z katastrofy. Oto Lech Kaczyński, znany w całej Europie i byłym ZSRR nieustraszony orędownik wolności i praw do samostanowienia narodów, wierny sojusznik innych walczących o uniezależnienie się od Moskwy sił, został zgładzony w tak brutalny, szyderczy sposób. Czym innym byłaby jego porażka w demokratycznych wyborach i dalsza działalność polityczna, a czym innym było roztrzaskanie się i spłonięcie na rosyjskiej ziemi w drodze na obchody ku czci pomordowanych przez Związek Sowiecki. Jak to wygląda z perspektywy Gruzji, Ukrainy, Białorusi, bądź państw bałtyckich, jak wpływa na morale niepodległościowych sił, na ich nadzieje, ich ducha? Czyż 40 lat zimnej wojny nie nauczyło nas, czym jest wojna psychologiczna? Stwierdzenie, iż Rosja nie miała motywu jest więc bezzasadne.
 
Co się zaś tyczy metody, drodzy Czytelnicy, nie trzeba było żadnej bomby na pokładzie. Wystarczyło sprowokować katastrofę przez zwiększenie czynników ryzyka. Przecież Rosja dysponuje pełną dokumentacją Tu-154, przecież remontowano w jej zakładach tę konkretną maszynę, jej osiągi i słabe strony są znane. Wszystko co trzeba było zrobić to np:
 
A. Wyznaczyć kiepskie lotnisko z nędzną aparaturą naprowadzającą i wojskowymi kontrolerami, wychowanymi do wykonywania rozkazów. Postawić ich pod presją ‘ważny gość musi lądować’. Wybrać lotnisko znaczy tyle, co skłonić Polaków, żeby sami z jakichś powodów zdecydowali się na nim wylądować. Bo jest najbliżej, bo Lech Kaczyński obawia się, że z innych lotnisk – choćby ich było i 10 do wyboru – spóźni się na uroczystości, a przecież wie że nie jest mile widziany i ma prawo się spodziewać, no powiedzmy, korków, wypadków, najprzeróżniejszych niespodziewanych problemów podczas dojazdu, analogicznych do awarii rurociągu zaopatrującego Możejki niedługo po ich przejęciu przez Orlen. Jednym słowem Lech Kaczyński i jego świta śpieszą się pod presją możliwych rosyjskich prowokacji.
 
B. Opracować plan mataczenia w trakcie śledztwa. Niszczenie dowodów na wojskowym lotnisku, w kraju w którym morduje się dziennikarzy i zsyła na Sybir miliarderów nie przedstawia większego problemu.
 
C. Zaczekać na wizytę L. Kaczyńskiego, jeśli pogoda będzie zła – jest szansa na sukces a nie trzeba robić nic.
 
Czy to jest zamach? W ścisłym tego słowa znaczeniu nie. Ale... jest to prowokowanie katastrofy, liczenie na nią; świadomie i celowe zwiększanie jej prawdopodobieństwa. To w polskim prawie nazywa się bodajże zamiar ewentualny. A przecież to zaledwie najprostszy scenariusz, obarczony minimalnym ryzykiem.
 
Osobiście sądzę, że Rosjanie rzucali prezydenckiej delegacji kłody pod nogi, licząc że L. Kaczyński zawróci do Warszawy lub wyląduje na zapasowym lotnisku i spóźni się lub nie pojawi na uroczystościach, co będzie można wykorzystać propagandowo. W Katyniu czekali już funkcjonariusze rosyjskiej bezpieki mający rozpuszczać dezinformację na tę okoliczność, by dodatkowo wyprowadzić z równowagi tę część polskiej delegacji, która oczekiwała tu na prezydenta. Katastrofa była bonusem, którego się nie spodziewali ale mistrzowsko wykorzystali. Zaczęło się od funkcjonariuszów FSB, dezinformujących inaczej niż pierwotnie zaplanowano.
 
Wystarczy jednak tych jałowych dywagacji. Moja osobista opinia nie ma tu żadnego znaczenia; nie jest oparta na dowodach. Dowodami nie dysponujemy; to co dostaliśmy od Rosjan jest niewiarygodne. Musimy oswajać się z myślą, że nie poznamy prawdy przez dziesięciolecia i liczyć na to, że w nieokreślonej przyszłości, po kolejnej zmianie układu geopolitycznego, Amerykanie ujawnią nam swoje zdjęcia satelitarne...

 

miraż
O mnie miraż

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka